aaa4 |
Wysłany: Czw 16:06, 27 Kwi 2017 Temat postu: |
|
Na widok Zeglarza Diakon przy sterach zaklal. Wodnoplat zblizal sie do wygietej rampy startowej. Coraz szybciej, coraz szybciej, coraz szybciej...
Ale po chwili zwolnil, jakby zaryl sie w bloto. Zeglarz wyszczerzyl zeby. Rozzarzony poklad topi gumowe opony wodnoplatu! - pomyslal.
Wyprzedzal teraz wodnoplat o dlugosc nosa maszyny. Puscil sie lomu i wyladowal gracko na pokladzie. Zebral lancuch kotwiczny, ktory zauwazyl wczesniej z mostka. Szybko, jakby ciezki stalowy lancuch byl lekki jak piorko, Zeglarz owinal luzny koniec o wspornik i napial go mocno. Byl wyciagniety jak noga, o ktora moze sie potknac nieuwazny przechodzien.
Podwozie wodnoplatu uderzylo o lancuch. Oba kola zostaly odciete z metalicznym zgrzytem, tak przerazliwym, ze az bolesnym. Maszyna slizgala sie na brzuchu. Na skraju rampy zachwiala sie...
...i spadla do gory brzuchem rozbijajac sie o poklad. Ten upadek nie byl smiertelny dla osob w maszynie, ale zniszczyl ja sama. Wyladowala na boku. Skrzydlo sie odlamalo, silnik roztrzaskal i wodnoplat zostal unieruchomiony na dobre.
Zeglarz przykucniety za wspornikiem obserwowal to wszystko. Wyskoczyl i rzucil sie do biegu. Sok pedny w wodnoplacie lada chwila moze zamienic sie w plomien kulisty. Nalezy wyciagnac dziecko z wraku. A jesli zostalo zabite lub ciezko ranne podczas upadku maszyny, do smierci czekaja Zeglarza bezsenne noce... chociaz wiedzial, ze dla malej byloby lepiej zginac niz zyc z tym szalencem Dymiarzem...
... ktory lezal na wolancie, krwawiacy, nieprzytomny, moze niezywy. Ale wazniejsze bylo cargo z tylu - dziecko, oszolomione, przerazone, ale zywe. Kiedy Zeglarz wyjmowal je z wraku, kochana, pomazana sadza buzia rozkwitla w cudownym usmiechu. Postawil dziewczynke na pokladzie.
-Mozesz chodzic? - spytal.
-Moge biegac! - Usmiechnela sie. |
|